Fiera/ New in

29.5.13 PMC 5 Comments

Wczoraj moje miasteczko obchodziło święto swojego patrona św. Innocentego, w związku z tym cały dzień trwała "fiera" czyli jarmark połączony z rynkiem. Miasto funkcjonowało jak podczas świąt, sklepy mialy swoje godziny otwarcia lub były zamknięte. Zjechali artyści, handlarze, animatorzy oraz mieszkańcy pobliskich miasteczek aby "świętować" ... Nie mogło zabraknąć i mnie ...


Przegryzając kawałek orzeźwiającego kokosa chłonęłam zapachy, kolory i atmosferę jarmarku ...


Niewielki sklepik kosmetyczny oferował tego dnia swoim klientkom kosmetyki w promocyjnych cenach, i tak z wielkiego kosza długo wybierałam odpowiedni kolor lakieru do paznokci ...



Zdecydowałam się na odcień fioletowy, do tego spróbowałam nowości od Nivea - żel pod prysznic na wiosnę ma owocowy, jagodowy zapach ...


Postanowiłam wypróbować nowość od Pupy: Super nawilżający krem do ciała, twarzy, rąk, włosów (do wszystkich rodzajów skóry). Cała seria to 5 różnego rodzaju kremów, ja zdecydowałam się na multifunkcjonalny. Ideą tych kremów jest "1 kosmetyk w walizce zamiast kilku". 




Możemy go stosować "na różne sposoby": kilkukrotnie w ciągu dnia jako krem do rąk, jako 10 minutową nawilżającą maskę na włosy (przed nałożeniem szamponu), wypróbowałam: działa! Jako krem nawilżający do ciała i twarzy po opalaniu: krem "rozluźnia" spiętą i suchą skórę.  Kosmetyk nie uczula, ma delikatny zapach, szybko się wchłania i ma lekką, kremową konsystencję. Występuje w formacie XL (350 ml), jest prawdziwą bombą kosmetyczną w naszej łazience. Jeśli nie jesteście przekonane do wielofunkcjonalnych kosmetyków, spróbujcie, być może zmienicie zdanie. Cena regularna do ok. 18 euro, ja dostałam go za 11.


Nawilżanie ... W pobliskim barze wypiłam sok ze świeżych pomarańczy (po lewo), a On pomarańczową oranżadę ...


I wróciłam na jarmark ...


 Bardzo spodobały mi się letnie, haftowane kolczyki (podobne, wysadzane drogimi kamieniami lansuje dom mody Dolce&Gabbana), kupiłam niebieskie i białe (3 euro para) ...


Nie mogłam się oprzeć torebkom z miękkiej skóry w pastelowych odcieniach ... Likwidacja sklepu przeniosła się na ulicę i tak torebki kosztowały od 5 do 10 euro! Spodobała mi się ta w odcieniu pudrowego różu ...  Model ze zdjęcia występował również w kolorze "ecru" (był prawdziwym hitem).



Wzięłam udział w loterii, za 1 euro i wygrałam ... dwie książeczki! Edward: 3 letni synek naszych znajomych bardzo się z nich ucieszył ... z tego co wiem pochłonął je ... dosłownie ... :)

   
Prawdziwy "must have" każdego wyjścia we Włoszech czyli zdrapki. Zdrapki o różnych tytułach, wysokości wygranych, kolorowe bileciki we wszystkich  formach i kolorach, w cenach od 2-20 euro. 
Drapią wszyscy ... "Pazzi per lo shopping" czyli "Zwariowani na punkcie zakupów" (nowość), "Mi sento fortunato" czyli "Czuję się szczęściarzem" (nowość) oraz "Turista per sempre" , "Na zawsze turysta" (klasyk), kto wie co przyniesie los ...


                                                                                :)

5 comments commenti:

Pennette

27.5.13 PMC 10 Comments

Pennette czyli makaron typu rurki. Dzisiejszy przepis jest sponsorowany przez Rominę, moją włoską znajomą, która makaron na wiosnę przygotowuje zawsze "na lekko".

Składniki:
makaron typu rurki
pomidory
ząbek czosnku
tuńczyk
świeża bazylia
kukurydza


Przygotowanie dania jest banalnie proste, ale efekty zaskakująco pyszne ... Pomidory myjemy, kroimy w drobne kawałki, rozdrabniamy tuńczyka, makaron gotujemy "al dente" czyli tak aby przy gryzieniu stawiał lekki opór ( pamiętajcie: makaron ugotowany "al dente" jest lżejszy do strawienia), rozbijamy jeden ząbek czosnku ...



Wybieramy "ładniejsze" listki bazylii, tniemy je nożyczkami kuchennymi na niewielkie kawałki. Gdy makaron jest ugotowany, przestudzamy go 3 minuty, potem dodajemy wszystkie wcześniej przygotowane składniki ...



Wszystko polewamy odrobiną oliwy z oliwek i dobrze mieszamy ...



Danie smakuje podawane na zimno, na obiad lub na kolację ... ma jedną wadę: uzależnia ...



A na deser "Dolci napoletani", czyli słodkie ciastka rodem z Neapolu. Trójkątna to "sfogliatella riccia" , okrągła: "sfogliatella frolla" ... W cieście ukryte jest bogate i słodkie  nadzienie z ricotty, wanilii, rodzynek itd ...



                                          Trochę smaku, a poniedziałek staje się lepszy ... ;)

10 comments commenti:

Shopping!

23.5.13 PMC 3 Comments

Podróże to również shopping, szczególnie przyjemny, jeśli na pokładzie statku. Ponieważ pływaliśmy po różnych morzach i wodach, często mieliśmy okazję w przeciągu godziny lub dwóch kupić kosmetyki, akcesoria, biżuterię w promocjach "Duty Free" ...



Na pamiątkę kupiłam srebrny pierścionek, Tara Vanessa, (tak naprawdę są 3, można je nosić razem lub oddzielnie), w promocji 50% ceny, tzn. 30 euro zamiast 60.



W niewielkim butiku  z akcesoriami znalazłam też dla siebie torebkę Guess, tańszą o ponad połowę ...





Małą paletkę do makijażu Lancome ( znajdują się w niej szminka, błyszczyk, cienie, aplikatorki oraz lusterko):



Wykorzystałam ją do przygotowania makijażu na wieczorne wyjście ...


I na koniec antystresową poduszkę Costa oraz magnesik z wizerunkiem statku, którym pływaliśmy ...


                                                                   To były piękne dni ...;)

3 comments commenti:

Crociera!

17.5.13 PMC 12 Comments



Crociera czyli rejs. Mój obejmował Hiszpanię (Barcelona), Majorkę (Palmas), Francję (Marsylia). Pływałam z flotą Costa Crociere, statkiem Costa Mediterranea, czyli Costa Śródziemnomorska. Statek ma 12 pięter, ponad tysiąc kabin, 12 wind (4 panoramiczne), 4 duże restauracje, 12 barów, centrum SPA, centrum handlowe, 4 baseny, 4 jacuzzi, boisko, 3 piętrowy teatr, dyskotekę, Kasyno, Bibliotekę, kafejkę internetową, a nawet kapliczkę z księdzem!

Jest mi niezwykle trudno opisać wydarzenie turystyczne, jakim jest pływanie w małym mieście. Wchodząc na pokład statku dostajemy swojego rodzaju dowód, kartę z naszymi danymi, która służy nam do płacenia na pokładzie statku oraz przy wejściu i wyjściu na pokład ...

Postaram się Wam oddać atmosferę takiego rejsu, niestety nie wszędzie mogłam robić zdjęcia (np. w Kasynie, gdzie miały miejsce wielkie emocje: pozytywne ale też niewielkie dramaty ...;)).

Na statku ludzie z całego świata, mówiący w różnych językach, o różnych tradycjach i obyczajach (ja jedyna Polka na pokładzie!). Byliśmy jak pływająca Wieża Babel (2.5 tys. pasażerów, 800 obsługi), jednak zjednoczeni wspólnym doświadczeniem podróży i morzem .... 

Zabieram  Was na pokład Costa Mediterranea!

Statek:









Plac widokowy i port w Marsylii ...







Przy wejściu każdej kabinie przysługiwał "Opiekun", chłopak, który pomagał nam w razie jakiegokolwiek problemu technicznego. Mój nazywał się I Made, był z Indonezji, a ponieważ od ponad 10 lat koresponduję (po angielsku) z dziewczyną z Indonezji i umiem powiedzieć Dzień Dobry (Selamat Pagi) i Dobranoc (Selamat Malam) w ich języku, zrozumieliśmy się od razu ... ;)

Kabina:



Numer kabiny był również napisany brajlem, wszędzie znajdowały się podjazdy dla osób poruszających się na wózkach (to jest prawdziwa integracja, a nie "kółka różańcowe" i opowieści o równości wszystkich ludzi):


Poczta przy drzwiach do kabiny ... (najweselej było dostać rachunek wydanych pieniędzy na pokładzie ostatniego dnia;)) ...


Kabina była wyposażona w toaletkę, skórzany tapczan, łóżko, lodówkę, sejf, łazienkę (z prysznicem), TV z 12 programami (również 3 kanały Costa, z migawkami kręconymi podczas podróży! Nie ma nic lepszego niż zobaczenie członka naszej rodziny podczas szkolenia jak się ratować w razie potrzeby ...) :




Każdego wieczora, na łóżku I Made zostawiał dziennik pokładowy "Today", to w nim mogliśmy przeczytać o której godzinie znajdziemy się w danym kraju, co i o której godzinie będzie się działo na pokładzie ... Liczba kursów, animacji, rozrywek, promocji była niezliczona! Jednocześnie na kliku piętrach mogliśmy uczestniczyć w czymś co nas interesuje (wzięłam udział w spotkaniu "Jak uzyskać płaski brzuch", ale potem zeszłam na ciasteczko ... ), liczne kursy tańca, a nawet języków.
I Made obok "Today" zostawiał bilecik gdzie zaznaczaliśmy co chcemy dostać na śniadanie następnego dnia (podane do łóżka!) oraz składał ręcznik w bardzo sympatyczny sposób ...







Na pokładzie poruszaliśmy się w przeszklonych windach ...


z których mogliśmy oglądać ...







... i udać się na kurs tanga ( instruktor był Francuzem w czerwonych pantoflach):



Teatr (co wieczór mogliśmy oglądać krótki spektakl):










  
Biblioteka i kafejka internetowa:


 W alejce ze zdjęciami każdego dnia mogliśmy odnaleźć nasze zdjęcia, które robiono nam podczas uroczystych kolacji lub specjalnych okazji. Galeria była aktualizowana 2 razy dziennie:


Aleja sklepowa ...


Po południu w klimacie jak z programu "Jaka to melodia", mogliśmy zagrać w BINGO (w 4 językach!):



Na ostatnim piętrze znajdowały się baseny ...














 Restauracja i jedzenie ...
 

Podczas tego rodzaju rejsów, wielką przyjemnością jest jedzenie. Elegancko podane, kilkadziesiąt potraw do wyboru, wszelkiego rodzaju drinki i trunki skutecznie napełniają nasze brzuchy. 

Dzień zaczynamy od śniadania podanego do łóżka ...


Jajko Benedict, na chlebie i szynce, posypane parmezanem ...


Placki amerykańskie z kremem ...


Owoce ...


Obiad trwał od 12 do 15, polegał na obsłudze "self service", tzn. z lad poustawianych wokół stolików, nakładaliśmy na talerz wybierając spośród mięs, warzyw, ryb, owoców ...



oraz deser ... (na zdjęciu tort z gruszką, polany białą czekoladą):


O 16 "Tea time", czyli herbatka (lub kawka, każdego rodzaju napój ciepły) ...


w towarzystwie ciasteczka ...



lub kanapeczki ...


Niech nie zwiedzie Was liczba ciasteczek na zdjęciu ... to była trzecia dokładka ...


O 20 elegancka kolacja w Ristorante.  Obowiązkowe stroje wieczorowe oraz wieloosobowe stoły. Przy moim stoliku oprócz osób mi najbliższych, miałam przyjemność rozmawiać i jeść z profesorem literatury z Florencji z żoną. Dania podawane w Risto, były bardziej wyrafinowane, nie uwieczniłam wiele, ale pasztet z królika  z oliwkami w sosie malinowym, oraz mignon z kremem w jogurcie z owoców leśnych zapadł mi w pamięć ...



Widok z okna w Restauracji ...


Ostatniego wieczora podziękowaliśmy Szefowi Kuchni, kucharzom oraz kelnerom ... Festa!



To Crociera w większym skrócie. Nie jest możliwe oddać wszystko na paru fotkach. Rejs tak pięknym statkiem jest niesamowitą przygodą i choć czasem bujało, to mój ulubiony sposób spędzania wakacji. 
Będzie mi brakowało zachodów słońca ...


 oraz zasypania przy szumie fal morskich ...


A już w kolejnym poście zabiorę Ws na Majorkę ...


:)

12 comments commenti: