love, love, love ...

1.7.15 PMC 6 Comments


Mam to (nie)szczęście, że jestem kochliwa. Pierwszy raz się zakochałam gdy miałam trzynaście lat w zespole Bee Gess (w tym środkowym z braci:). Odkryłam jaką siłę daje miłość i bardzo lubiłam ten mój stan "zakochania". Po braciach Bee Gees przyszedł czas innych piosenkarzy, grupy, aktorów i postaci dla mnie nieosiągalnych. Co tydzień zmieniałam plakaty na ścianie przy moim łóżku, bo co tydzień "kochałam" kogoś innego. Na wielki pomysł wpadł mój tata. Ponieważ razem z bratem mieliśmy piętrowe łóżko, a ja spałam na dole, tata przybijał postery tak abym śpiąc miała je NAD SOBĄ. I tak przed snem patrzyłam sobie w oczy jakiegoś przystojniaka, którego nazwiska teraz nie wymienię ... Raz spotkałam takiego plakatowego idola na spacerze, na ulicy i pomimo, że mój tata nalegał krzycząc na prawo i lewo: Paula, to on, weź autograf! Po podpis z dedykacją nie poszłam ...

Ho questa (s)fortuna che mi innamoro spesso. Per la prima volta mi sono innamorata quando avevo tredici anni del gruppo Bee Gees (di questo fratello "in mezzo":). Ho scoperto che l'amore da forza e mi piaceva essere "innamorata". Dopo i fratelli Bee Gees e'arrivato il tempo degli altri cantanti, gruppi musicali,attori e altri personaggi che per me non erano raggiungibili. Ogni settimana cambiavo il poster con il mio idolo vicino al mio letto, perche' ogni settimana "amavo" qualcun altro. Mio papa' aveva un'idea meravigliosa. Siccome avevamo con il mio fratello un letto con due piani e lui dormiva sul primo, mio papa attaccava li i poster in modo che li potevo vedere da sdraiata avendo tutti i miei idoli "sopra" di me! E cosi prima di dormire guardavo negli occhi  qualche figo, il quale cognome adesso non nominero' ... Una volta ho incontrato il mio idolo sulla strada, e anche se il mio papa' urlava a destra e a sinistra: Paula, e' Lui, prendi la firma! Non ci sono mai andata ...
:)


Potem nadszedł czas liceum i znowu niespełnionych miłości. Nie byłam typem dziewczyny, z którą chcą się prowadzać nastoletni chłopcy. W obcowaniu z płcią przeciwną jestem raczej nieśmiała i czekam, aż to On zrobi pierwszy krok.I tak czekałam. Aż zadzowoni dzwonek, obwieści koniec przerwy między lekcjami i rozejdziemy się do swoich domów. Na studiach było nas 200 młodych dziewczyn i 9 studentów. Znowu los okazał się być niełaskawy. Nie jestem również typem dyskotekowej i imprezowej dziewczyny, która wychodzi wieczorem by poznać nowych ludzi. Odkryłam jednak internet i wtedy odbiły mi się lata "samotności" ...

Dopo sono arrivati i tempi del liceo e di nuovo degli "amori impossibili". Non sono stata il tipo di ragazza con la quale vuole mostrarsi un ragazzo adolescente. Nelle relazioni con l'altro sesso sono abbastanza timida e aspetto sempre che l'uomo faccia il primo passo. E cosi aspettavo. Che finira' la lezione e tutti andremo alle proprie case. Anche all' Universita' la situazione non era "rosa". Eravamo 200 ragazze e 9 maschi.  Il destino non e' stato buono con me. Non sono anche una tipa da disco o che esce ogni sera per conoscere la gente. Cosi ho scoperto internet e tutto e'cambiato ...


Wiem, że coraz więcej ludzi poznaje się przez internet i często ich związki kończą się ślubem. Moje internetowe historie wydarzały się dobrych kilkanaście lat temu, gdy nie był to bardzo popularny sposób komunikacji i poznawania. Dlatego był też bezpieczniejszy. Mam tzw. trzecie oko czyli intuicję. To ona pomagała mi i prowadziła przez dżungle dziwnych nicków, profilów na przeróżnego rodzaju portalach. Myślę, że język jakim się posługujemy mówi bardzo dużo o nas samych i tak czytałam kto, jak, o czym i kiedy pisze i to pomagało mi wyobrazić sobie osobę po drugiej stronie ekranu. Prawdziwe emocje jakie towarzyszą rozmowom w wirtualnej rzeczywistości bardzo pięknie opisał JL Wiśniewski w "Samotności w sieci". Wiedziałam i wierzyłam zawsze, że mimo, że są to "tylko słowa", jeśli zostaną napisane wszystko może się zmienić ... Wyszło słońce i zauważyłam, że kochać i być kochanym to znaczy czuć słońce z obu stron. Poznałam w ten sposób kilku chłopaków, stworzyłam z nimi relacje, niektóre trwały miesiąc, niektóre lata, a z tego dwa prawie zakończyły się ślubem.

So che adesso sempre piu' gente si conosce in rete, spesso le loro relazioni finiscono con dei matrimoni. Le mie storie d'amore in internet sono successe tanti anni fa', quando ancora non era un modo molto diffuso per conoscersi. Per questo era anche' piu sicuro. Ho il "terzo occhio", l'intuizione. E' quella che mi aiutava nella jungla dei nick strani e colorati profili nei portali di ogni tipo. Penso che la lingua parla di noi: cosi leggevo chi, come e di cosa scrive e questo mi aiutava a immaginare chi ho dall'altra parte dello schermo. Le emozioni vere che accompagnano le conversazioni virtuali le ha descritte in un modo bellissimo JL Wisniewski, nel libro "Solitudine nella rete". Sapevo sempre e credevo, che anche se sono solo parole, se vengono scritte tutto puo' cambiare ... E'uscito il sole e ho scoperto che amare ed essere amata e' come sentire il sole da due parti. Ho conosciuto cosi tanti ragazzi, alcuni erano brevi avventure, altre storie che duravano mesi, anni e due di loro  sono quasi finite con il matrimonio.


Zawsze uważałam, że o miłość trzeba walczyć. Nie jest to jednak męczące, bo gdy jesteśmy zakochani bo wtedy możemy "góry przenosić", nic i nikt nie staje na przeszkodzie aby być razem. Potrzeba jedynie lub aż odwagi by stawić czoła drugiej osobie, nawet jeśli ceną ma być odrzucenie. Bo potem przybywa ktoś inny, specjalny i tylko dla Ciebie. Nie można też tracić nadziei i nigdy nie przestawać szukać. Nie bać się ryzyka. Często myślałam nawet, że dla miłości warto umrzeć.

Sempre ero del pensiero che per avere amore si deve lottare. Non e'cosi stancante quando si e'innamorato perche' in questi momenti si possono "spostare i monti" e niente o nessuno e' un ostacolo per essere insieme. Basta solo o sopratutto il coraggio per affrontare l'altra persona, anche se il rischio sarebbe il rifiuto. Perche' dopo arriva qualcun altro speciale e solo per Te. Non si puo' perdere la speranza e non smettere mai di cercare. Non avere paura del rischio. spesso pensavo che per l'amore vale la pena morire.


O miłość czyli drugą osobę trzeba dbać. Zawsze słuchać, przymykać oko, często poświęcać się. Być uważnym. Czasem schować dumę do kieszeni, innym razem z czegoś dla kogoś zrezygnować. Tworzenie wieloletniego związku to żmudna i często wyczerpująca praca, ale dająca wiele satysfakcji i odkrywająca przed nami nowe odcienie miłości. Mniej krzykliwej, ale dojrzalszej i tej z "wyższej półki". O takich parach jest książka "Balsam dla Duszy romantycznej". To prawdziwe historie ludzi oraz ich miłości. Mini przewodnik po emocjach.

Amore cioe' un altra persona si deve curare. Ascoltare sempre, chiudere un occhio, spesso sacrificarsi. Stare attento. A volte mettere l'orgolio in tasca, altre volte rinunciare a qualcosa per qualcuno. Creare una relazione che dura a lungo e'un impegnativo lavoro quotidiano, ma che da tante soddisfazioni e mostra nuove sfumature dell'amore. Amore meno urlato, piu'maturo e dall'alto scaffalle. Di coppie cosi e' questo libro "Balsamo per un'anima romantica". Sono storie vere della gente e del loro amore. Una mini guida sulle emozioni.


W świecie pełnym chaosu i niepokoju miłość jest światłem, które prowadzi nas ku radości i sprawia, że życie nabiera wartości.Tę czarującą, pełną ciepłego humoru książkę powinien przeczytać każdy, kto wierzy w magię miłości. A ja odkryłam dlaczego kilkanaście lat temu nie poszłam po podpis do mojego idola. Bo już wtedy nieświadomie wiedziałam, że nie potrzebuję nazwiska na kartce, ale prawdziwej miłości ...

Nel mondo pieno di caos e ansia, l'amore e'la luce che ci guida verso la serenita' e fa che la nostra vita abbia un vero valore. Questo bellissimo, caldo e a volte buffo libro deve leggerlo ogni persona che crede nella magia dell' amore. E io dopo tanti anni ho scoperto, perche' non sono andata a prendere la firma dal mio idolo. Perche'gia la' inconsapevolemente sapevo che non ho bisogno di una firma scritta sulla carta, ma di un amore vero ...

6 comments:

  1. Bardzo piękny i pozytywny post . Ja też jestem kochliwą osobą i nigdy nie wiedziałam czy to dobrze czy źle . Mimo mojej tendencji do ciągłych zauroczeń raczej niewielu kolegów spoglądało na mnie tak ja bym chciała ;) Na szczęście ten etap mam już za sobą . Zawsze miałam słabość do aktorów i ciągle się w nich zakochiwałam, zresztą mam tak do tej pory . Dziś nie sposób policzyć ilu "przemknęło" przez moje serce . Uważam, że miłość jest najważniejszą wartością w życiu, dlatego nie wyobrażam sobie dobrego filmu czy książki bez wątku miłosnego . Rozpisałam się, ale to chyba dlatego, że ten temat jest dla mnie bardzo ważny ;)
    Pozdrawiam ;)

    ReplyDelete
  2. Bardzo dziękuję za piękny komentarz i czuj się zawsze wolna by pisać, ale tylko zechcesz ... :)pozdr

    ReplyDelete
  3. Balsam dla duszy.... to krótkie opowiadania romantyczne kojące, wywołujące uśmiech na twarzy. Uśmiech wywołuje również twoje opowiadanie. Życzę Ci wielu romantycznych chwil, dni, tygodni.....

    ReplyDelete
  4. Widzę, że mamy wiele ze sobą wspólnego. :) Ja też do czasów liceum podkochiwałam się w aktorach czy innych sławnych facetach. Teraz w sumie też mi się zdarza powzdychać do jakiegoś przystojniaka, ale oczywiście z przymrużeniem oka. :D W liceum miałam podobnie jak Ty, teraz jestem na studiach i w dalszym ciągu jakoś specjalnie nie ciągnie mnie do imprezowania (bo znajomości zawarte w taki sposób zazwyczaj są na jedną noc ;))

    ReplyDelete
  5. Seria Balsamy.....jest moją ulubioną.Gdziekolwiek otworzysz którąś z książek spotka cię mądre, refleksyjne lub zabawne opowiadanie.:)

    ReplyDelete